top of page

Jak się czujesz, gdy nie możesz znaleźć pracy? (moje wspomnienia i związane z nimi przemyślenia)

Część pierwsza - miłe złego początki

Na początku oczywiście nie zakładasz, że nie znajdziesz pracy. Inaczej po co byłyby te wszystkie lata studiów i praktyki? Tym bardziej, że zaraz po proponują staż, na którym zresztą chwalą za skrupulatność w wywiązywaniu się z powierzonych obowiązków, zaangażowanie i wykazywanie inicjatywy. Trudno jest więc nie cieszyć się, kiedy dają do zrozumienia, że masz zadatki na dobrego pracownika. Człowiekowi rośnie wiara w siebie i wydaje mu się, że co jak co, ale pracę znajdzie bez problemu i potem już wszystko pójdzie z górki. No właśnie, wydaje mu się…

Po stażu, co prawda, wiadomo, że etatu raczej się nie dostanie, ale zostaje wolontariat podczas którego można oderwać się od coraz częściej pojawiających się niepokojących myśli o swoją przyszłość. Poza tym wciąż jeszcze człowiek czuje się komuś potrzebny, więc nie jest tak źle. Jednak kolejne miesiące mijają, a mimo najszczerszych chęci i starań, wciąż nie pojawiła się okazja do udowodnienia komuś swojej wartości jako pracownik. Na domiar złego przypadkowo dowiadujesz się od osoby która przyjęła cię na staż, że było ogłoszenie o pracę tymczasową/sezonową. I to akurat w miejscu w którym zdobywało się pierwsze doświadczenia zawodowe. Na domiar złego, dowiadujesz się w sposób sugerujący, jakoby to była twoja wina, że w gąszczu różnych ogłoszeń na które odpowiadałaś skrupulatnie dzień w dzień, nie wypatrzyłaś tego jednego, jedynego. Kiedy grzecznie, bez żadnych pretensji w głosie pytasz, dlaczego nie poinformowano cię o tym w momencie rekrutacji, słyszysz, że przecież nie byłaś jedyną osobą na stażu i wolontariuszką w tej instytucji. Zgoda, nie byłaś, ale prawda jest taka, że byłaś jedną z osób najbardziej zaangażowanych w wolontariat. Przylatywałaś (czy ściślej rzecz ujmując, przyjeżdżałaś) z wywieszonym ozorem na każde zawołanie. Zostałaś do późnego wieczora w dniu ważnej uroczystości, w dodatku przy dwudziestostopniowym mrozie. Tłumaczyłaś obszerne dokumenty, jakich nie powstydziliby się tłumacze z wieloletnim stażem. Niby to tylko wolontariat, więc nie powinnaś liczyć na jakieś szczególne traktowanie. A jednak czujesz się, jakby ktoś bezinteresownie walnął cię obuchem w łeb. Tym bardziej przykre, że była to osoba, którą niemal traktowałaś jak swojego przyjaciela. Mijają miesiące i okazji do zabłyśnięcia swym nieprzebranym pracowniczym potencjałem, jak nie było, tak i ni ma....

W części drugiej przybliżę, czym były dla mnie rozmowy kwalifikacyjne.

Ostatnie posty
Wyróżnione posty
Archiwum
bottom of page